Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Aktualności » Halny zbiera żniwo w Beskidach

Halny zbiera żniwo w Beskidach
Matylda Radomska wstępnie ocenia straty w autobusie  Fot.: Łukasz Klimaniec

Wichura dała się też we znaki mieszkańcom centrum Bielska-Białej. Przy ulicy Konopnickiej wiatr porwał część dachu. Na ulicy Krakowskiej silny podmuch wiatru przewrócił stojący tam samochód dostawczy. Na szczęście, nikt nie ucierpiał.

Bez rannych obyło się także przy największym w mieście targowisku przy ul. Lompy, gdzie drzewo zwaliło się na zaparkowane na poboczu samochody. Karoseria jednego pojazdu została zmiażdżona, drugi ucierpiał znacznie mniej i właścicielowi udało się odjechać z zagrożonego terenu.

Na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Komorowickiej powalone drzewo sparaliżowało ruch na pewien czas. Część konarów spadła na linie energetyczne, pozbawiając okolicznych mieszkańców prądu. Awarie usuwano na bieżąco.

W gminie Jasienica konary i całe drzewa upadły na kilka dachów. W Grodźcu Śląskim wiatr przewrócił 400-letni dąb, jedno z najstarszych takich drzew w regionie. Z dużej hali firmy Art Gum w Mazańcowicach dach został zerwany niemal w całości.

- Ratujemy co się da, montujemy niektóre elementy mimo wiejącego wciąż silnego wiatru, pozostałe zabezpieczamy - mówił podczas akcji Aleksander Lorenc, inspektor do spraw ochrony przeciwpożarowej Urzędu Gminy w Jasienicy, jednocześnie naczelnik OSP w Mazańcowicach.

Wiało także na Żywiecczyźnie i Śląsku Cieszyńskim, ale tam strażacy nie mieli tyle pracy co w powiecie bielskim.

W. Then, Ł. Klimaniec
Polska Dziennik Zachodni

Beskidy24.pl

Halny zbiera żniwo w Beskidach

Data: 1 listopada 2008 Region: Beskidy

Tak w Beskidach dawno nie wiało. Najgorzej było w powiecie bielskim, gdzie halny osiągał wczoraj w porywach 120 kilometrów na godzinę. Zrywał dachy, walił drzewa, urywał konary. Przewrócił nawet samochód dostawczy, a duże konary spadły na autobus PKS.


- Ciśnienie nadal spada - ostrzegał przed południem dyżurny stacji meteo w bielskich Aleksandrowicach, Zbigniew Stasicki. - Nad południową Polską przechodzi pofalowany front atmosferyczny, co powoduje duże różnice ciśnień. Wiało będzie jeszcze w nocy, jutro powinno być już lepiej.

Ostrzeżenie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, które dotarło do Bielska mówiło o średniej prędkości wiatru od 45 do 55 kilometrów na godzinę, w porywach od 70 do 90 kilometrów. Wiało znacznie silniej. Tyle, ile przewidywano jedynie wysoko w górach.

Tylko w godzinach przedpołudniowych bielscy strażacy zawodowi interweniowali 70 razy. - Dziewięćdziesiąt procent zdarzeń to złamane konary i gałęzie, które tarasowały drogi. Głównie w Bielsku. Poza Bielskiem najwięcej pracy mamy w Czechowicach-Dziedzicach i gminie Jasienica - informował starszy kapitan Adam Hałat ze służby operacyjnej Komendy Miejskiej PSP.

Interwencji, które w swoich gminach podejmowali strażacy ochotnicy, nie sposób było wczoraj zliczyć.
Do najgroźniejszego wypadku doszło na ul. Dworcowej w bielskiej Wapienicy, gdzie kilka dużych konarów zwaliło się na autobus PKS. Podróżowało nim około 20 osób.

- Nawet nie zdążyłem zahamować. Drzewo, które spadło na dach, wyhamowało pojazd. Nawet nie widziałem, jak leci - opowiadał Adam Młocek, kierowca autobusu.

Patrząc na rozbitą szybę, pogiętą blachę i zniszczony dach, trudno uwierzyć, że z autobusu kierowca wyszedł niemal bez szwanku i ma jedynie lekko skaleczoną kawałkiem szkła dłoń. Jak zapewniają świadkowie, jego życie było bardzo poważnie zagrożone. - Mało powiedziane, że miał szczęście. On uszedł z życiem! Przecież szyba zatrzymała się nad kierownicą. Niewiele brakowało, by trafiła kierowcę w szyję - opowiada Matylda Radomska, kierownik zespołu przewozów PKS.

Autobus typu Solina H7 jeździł po bielskich drogach niespełna dwa lata. Spadające konary drzewa kompletnie zniszczyły przednią część pojazdu. - Straty będą ogromne. Wcześniej zdarzały się najwyżej zarysowania karoserii gałęziami drzew. Takiego wypadku jeszcze nie było - mówi Radomska.

Do Szpitala Wojewódzkiego pod Szyndzielnią trafiło 8 poszkodowanych pasażerów pekaesu. Jedną z osób trzeba było wynieść z pojazdu na noszach. Jak dowiedzieliśmy się od Jolanty Trojanowskiej, rzecznika prasowego szpitala, 7 osób po badaniach i udzieleniu im pomocy mogło wrócić do domów. Główne urazy to otarcia, stłuczenia, złamania rąk. Jedna osoba z poważniejszym stłuczeniem głowy została w szpitalu, jej życie nie jest jednak zagrożone.


 


Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009