Beskidy24 » Artykuły » MTB Maraton Krynica - 456 kroków do zagotowania

Osiągając "Everest maratonu", gdzie "…Rower służył tam za czekan" przed oczami oprócz gwiazdek pojawił się zjazd, który na szczęście w niczym nie przypominał walki o przeżycie jak przed dwoma laty. Tym razem suchy, dobrze "trzymający", ale także stromy, kamienisty i niebezpieczny, "z pewnością nie należał do tych, na których się odpoczywa". Przelatując przez malowniczą polanę dającą nieco wytchnienia i pędząc zdradliwym szutrem w myślach miałem już metę, niestety nie to co było za jednym z zakrętów - rutyna zabija o czym przynajmniej do Głuszycy będą mi przypominać blizny na rękach i udzie. BŁOTNO-trawiastym podjazdem, ze wzrokiem wpatrzonym w dwa zielone punkty Planja Team mozolnie spinałem się do majaczącej gdzieś przed oczami stokówki. Tym razem zgodnie z "PURE MTB" część zjazdu urozmaicił świetny singiel. Kolejny, doszczętnie odmóżdżający podjazd asfaltem kończę z objawami udaru i skrajnej euforii po wjechaniu ponownie w zacienioną ścieżkę wiodącą ponownie na Huzary. Tym razem bez butowania w jednym miejscu się nie obyło. Czy to zmęczenie już tak przyspiesza czas, czy znajomość ścieżki, ale po niedługim kręceniu znów witają Huzary. Za nimi zjazd, jakieś górki i jeziorka błotne, a w końcu Góra Parkowa, na której wiem, " że jak słyszysz muzykę, to znaczy że jeszcze pół godziny", bo w końcu (wracając do tematu skrótów) "…utracone kilometry nadrabiamy na Górze Parkowej.
Teraz będzie znacznie lepiej!". I było! Powszechną w środowisku metodą substytucji utracone odcinki okolic Runka, gdzie "Ilości błota, …z pewnością zadziwiłyby niejednego" nadrobiliśmy świetną rundą XC - bynajmniej nie "sadystycznie" i nie do końca "czeskim skrótem 5km i 500m w pionie". Faktycznie mogła ona zabić, ale chyba wyłącznie psychicznie, bo wyłącznie spora ilość błota utrudniała jazdę i zmuszała do butowania, bo nachylenie na pewno nie. Za to następujące potem zjazdy, także zmodyfikowane w porównaniu z latami ubiegłymi były ukoronowaniem tego "…chyba najfajniejszego maratonu pod względem technicznym z ostatnich 4 …". Być może dla osób o słabszej technice i psychice mogły to być "karkołomne zjazdy tylko dla hardcore'ów", ale dla mnie i pewnie wielu innych były po prostu świetną zabawą na koniec, a także zerojedynkowym wyzwaniem "zjedź lub zgiń".
Na mecie garstka spośród "Najprawdziwszych i Jedynych Giga Twardych Pytowników MTB", niekompletny skład Mega i pewnie 99,9% usatysfakcjonowanych uczestników MINI.

Niedobory kondycji można nadrobić odrobiną samozaparcia, a chwile zwątpienia odpędzić widokiem doskonałych, spokojnych terenów i możliwością "psychicznego resetu" na najlepszych ścieżkach. Drugim obliczem trasy typu Krynica jest jej bezwzględność wobec tych, którzy przeliczyli siły, popuścili wodze fantazji lub zwyczajnie mieli gorszy dzień. Lazaret na mecie bynajmniej nie przypominał tego po Istebnej ad 2008 jednak potłuczone kolana, łokcie do szycia, wybite barki i deficyt materiałów opatrunkowych, a także urwane przerzutki, złamane sztyce, koła w ósemkę wyraźnie pokazują skalę trudności i poprzeczkę, którą postawiła trasa. Mega pozbawione części dystansu dla wielu mogło okazać się zaskakująco krótkie i łatwe, gdyby nie zmodyfikowana końcówka. Wyjątki postanowiły "dokręcić nieco kilometrów" pokonując treningowo drugi raz Jaworzynę:)
Niepowtarzalny Krynicki deptak oraz epatujący spokojem leczniczy kurort stanowią doskonałą otoczkę, niczym drugi świat dla tętniącego życiem miasteczka kolarskiego i świetny poligon wypoczynkowy.
Największym dynamitem w rywalizacji na trasie Giga okazał się, dla niektórych zaskakująco, Kornel Osicki, który od początku postawił wysokie warunki Bartkowi Janowskiemu i po części sądeckiej zameldował się pierwszy. Zawodnik z Krakowa okazał się jednak odporniejszy na trudy Beskidu Niskiego i ostatecznie wygrał rywalizację. W kategorii M3 bezkonkurencyjny okazał się (podobnie jak w Szczawnicy) Marcin Kasprzyk z Nowego Sącza, który zapewne czuł się jak w domu. Na trasie Mega bezkonkurencyjny był Paweł Urbańczyk, który wyprzedził deptującego mu po piętach Kubę Osucha. Wśród dziewczyn na Giga i Mega palmę pierwszeństwa dzierżyły odpowiednio Magda Balana i Anna Sadowska.
Szczegółowe wyniki i więcej zdjęć znajdziecie na www.mtbmarathon.pl
MTB Maraton Krynica - 456 kroków do zagotowania
Kartki w kalendarzu uciekają mi ostatnio szybciej niż kilometry na maratonach i być może dlatego relację popełniam z tygodniowym opóźnieniem. Jednak czas to podobno pojęcie względne, więc myślę, że na kilka zdań jeszcze nie jest za późno.

W tym roku mimo, że "na dwoje babka wróżyła" to z każda minutą pogodowy kameleon przybierał coraz pogodniejsze i bardziej przyjazne barwy, które szybko pozwalały zapomnieć o pochmurnej piosence na jedną nutę "Pada, pada i pada, wczoraj wieczorem dodatkowo przeszła porządna ulewa…" i ze spokojem wystawić twarz do słońca. Krótkotrwały deszczyk, ostatni kaprys pogody, na chwilę przed startem na pewno nie wywołał u nikogo gorszych zawrotów głowy i wzdęć w żołądku niż nadmiar złotego izotonika czy też woda ZUBER wypita wieczorem.
Coraz ostrzejsze promienie słońca i znikające proporcjonalnie do nich płyny z bidonów na pewno każdy. Pierwszy podjazd pod przełęcz Krzyżową wstępnie ustawił stawkę, a błoto zalegające w tym miejscu bez względu na pogodę zapewniło każdemu odpowiednie, wyjątkowo wczesne „smarowanie” przed dalszą częścią trasy. Podjazd z Czarnego Potoku na Jaworzynę jest od zeszłego roku najlepszą wizytówką krynickiej trasy - długi, wymagający kondycyjnie, ale pozwalający jechać i podziwiać to, co te rejony mają najlepszego do zaoferowania przy idealnej tego dnia widoczności bez konieczności walki o "trzymanie".

MIEJSCOWOŚCI
Oficjalny partner serwisu
