Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Aktualności » Nasi goprowcy obstawiają czeską część Beskidów

Nasi goprowcy obstawiają czeską część Beskidów

Współdziałanie to podstawa
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe prowadzi podobne działania jak ratownicy beskidzcy. - Mamy stosowną umowę ze słowacką Horską Zahranną Służbą. Kilka dni temu Słowak uległ wypadkowi na szlaku turystycznym. Użyczyliśmy wtedy Słowakom naszego śmigłowca, dzięki czemu akcja zakończyła się powodzeniem - relacjonuje Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR.
Podobnie sytuacja wygląda w Karkonoskiej Grupie GOPR. - Wspieramy kolegów z Czech. W ratowaniu życia nie ma znaczenia, jakiej narodowości jest człowiek, któremu się pomaga. - przekonuje Krzysztof Czarnecki, zastępca naczelnika Karkonoskiej Grupy GOPR.

Łukasz Gardas
POLSKA Dziennik Zachodni

Nasi goprowcy obstawiają czeską część Beskidów

Data: 3 stycznia 2008


Polscy goprowcy będą pilnować bezpieczeństwa po czeskiej stronie gór. Dzisiaj przedstawiciele polskich i czeskich górskich służb ratowniczych spotykają się, żeby podpisać porozumienie w tej sprawie. Przybędzie im obowiązków. Pieniędzy niekoniecznie.

Grupa Beskidzka GOPR pilnuje turystów w Beskidzie Śląskim, Żywieckim i Małym. Teraz, oprócz ogromnego obszaru po polskiej stronie rozciągającego się na przestrzeni ponad 2700 kilometrów kwadratowych, ratownicy będą czuwać nad bezpieczeństwem turystów odwiedzających góry u naszych południowych sąsiadów. - Spotykamy się na Czantorii z kolegami z Horskiej Służby, czyli odpowiednikiem naszego GOPR. Podpiszemy porozumienie o współpracy w zakresie zabezpieczenia szlaków leżących w Czechach - potwierdza Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR.

Zadanie to spadnie na goprowców z sekcji cieszyńskiej. Mieczysław Urbaczka, szef oddziału terenowego GOPR w Cieszynie, zdaje sobie sprawę, że to duże wyzwanie.

Czescy ratownicy wiedzą, że odkąd wszedł w życie układ z Schengen ruch na turystycznym pograniczu wzrośnie nawet kilkanaście razy.

- Mamy mało ludzi i specjalistycznego sprzętu, a najbliższa nasza stacja oddalona jest kilkanaście kilometrów od granicy, więc czas dojazdu jest dłuższy niż dotarcie polskich ratowników - mówi Radim Pavlica, kierujący w Czechach Horską Służbą.

Ratownik Grzegorz Wielebnowski przyznaje, że turyści często zachowują się nieodpowiedzialnie. To właśnie przez nieroztropnych amatorów górskich wędrówek mają pełne ręce roboty.- Beskid Żywiecki jest specyficzny, dlatego wybierając się góry w tym rejonie trzeba szczególnie uważać. Najwięcej interwencji jest w porze zimowej, gdy szybko zapada zmrok. Wtedy ludzie gubią drogę. Są też inne powody zabłądzenia. Od kilku lat wiele oznaczeń szlaków jest bardzo poniszczonych i nikt nie kwapi się do tego, aby je w końcu odnowić - mówi Janusz Front, ratownik Beskidzkiej Grupy GOPR.

Dlatego ważne jest, żeby ludzie uważali, a ratownicy byli odpowiednio szkoleni. - Kładziemy duży nacisk na szkolenie ratowników, uczestniczymy we wspólnych działaniach z, m.in. strażą graniczną, policją, wojskiem - tłumaczy Edmund Górny, szef wyszkolenia Grupy Beskidzkiej GOPR.

Beskidzki GOPR liczy 430 ratowników, z czego tylko niewielka część to pracownicy etatowi. Reszta to ochotnicy. W sekcji terenowej w Cieszynie, której przybędzie obowiązków, skupionych jest kilkadziesiąt osób. - Do tej pory dyżurowaliśmy w 13 stacjach. Teraz zabezpieczać będziemy tereny wzdłuż polsko-czeskiego pogranicza - dodaje Mieczysław Urbaczka. Potrzebni są więc nowi ludzie. Niedawno w szeregi cieszyńskiego GOPR wstąpiło co prawda siedmiu ochotników, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb.

Wszystko będzie dobrze, jeśli pomimo wzrostu ruchu turystycznego na polsko-czeskim pograniczu ludzie zachowają zdrowy rozsądek. Jeżeli jednak wraz z przybywaniem piechurów, zwiększy się ilość interwencji, może to znacznie nadwerężyć budżet GOPR. - Gdy będzie dochodziło do takich sytuacji lub akcji będzie dużo, wówczas będziemy się ubiegać u czeskich władz o zwrot kosztów - zapewnia Jerzy Siodłak.

Roczny budżet Grupy Beskidzkiej GOPR wynosi około 1,1 mln zł, z czego połowę przekazuje MSWiA w formie dotacji z budżetu państwa, natomiast reszta środków pochodzi od sponsorów, a część pieniędzy jest też wypracowywana na różne sposoby przez samą grupę, m.in. przez tzw. obstawianie imprez.

O tym, jak wiele daje współpraca przygranicznych służb ratunkowych od kilku lat mają okazję obserwować ratownicy z żywieckiej sekcji Beskidzkiej Grupy GOPR. - W 2004 roku podpisaliśmy porozumienie ze Słowakami, określające zasady współpracy po obu stronach granicy. Od tamtej pory w razie potrzeby wzajemnie sobie pomagamy. Gdy trzeba przyłączyć się do akcji, czy to na naszym terenie, czy za granicą, to robimy wspólne akcje, gdyż to nasz obowiązek.

Porozumienie określało także, że nasze służby miały ułatwioną procedurę przy przekraczaniu granicy. Teraz szlaban nas już nie dzieli, więc wszystko powinno być jeszcze prostsze przez co możemy szybciej i lepiej prowadzić akcje ratunkowe - podkreśla Henryk Dyduch, szef żywieckich goprowców.



 


Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009