Beskidy24 » Aktualności » Górale liczą straty
Krzysztof Brożyna, kierownik pensjonatu Ogrodzisko w Wiśle, który
podniósł standard hotelowy do trzech gwiazdek, zwraca uwagę, że
poprzedni sezon był gorszy.
- Ta zima nie jest aż taka zła. Przed rokiem brakowało śniegu w okresie
świąteczno-noworocznym, a tym razem warunki były sprzyjające. Można
było sztucznie naśnieżać. Ale w poprzednich latach klienci rezerwowali
terminy już we wrześniu. Dziś czekają z decyzją do ostatniej chwili -
przyznaje.
Górale odsyłają do meteorologicznych statystyk, z których wynika, że o
ile w latach 80. ub. wieku ciepłe zimy należały do rzadkości, o tyle
teraz czymś nienaturalnym jest mróz i śnieg w okresie
grudniowo-styczniowym.
Józef Polak ze Zwardonia patrząc na to, co dzieje się z zimową pogodą,
planuje na przyszły sezon kupić sprzęt do sztucznego naśnieżania.
- Nie może być tak źle, jak do tej pory. Musi przyjść przełom. Jak nie
śnieg, to przynajmniej mróz. A wtedy można naśnieżyć i uruchomić
wyciągi - przekonuje.
Nie narzekają za to górale prowadzący gospodarstwa agroturystyczne,
których gośćmi niekoniecznie są narciarze. W ustrońskim Folwarczku
Joanna i Jerzy Śliwkowie przed sezonem zainwestowali w budowę
dodatkowych pokoi. Brak śniegu tej zimy nie jest dla nich katastrofą.
- Przyjeżdżają do nas rodziny z małymi dziećmi, którzy korzystają z
takiej pogody i wybierają się na górskie spacery. Nie wszyscy przecież
jeżdżą na nartach. Dlatego nie możemy narzekać - tłumaczy Joanna Śliwka.
Krzysztof Kuśnierz z Silveretty: - To normalna rzecz: raz jest lepszy
sezon, raz gorszy. Akurat mamy drugą słabą zimę, a w wypożyczalniach
dużo nowego sprzętu. Ale niebawem sytuacja ma się poprawić.
Wczoraj w Beskidach sypał śnieg. Warunki do szusowania poprawiły się,
ale raczej nie na stałe. Prawdziwej zimy, według Andrzeja Murańskiego z
Juszczyny, góralskiego meteorologa, należy wypatrywać w lutym. Wtedy
temperatura ma spaść poniżej zera. Dla górali to dobra wróżba. W końcu
ferie w naszym kraju trwają do 24 lutego. - Może udałoby się coś mieć z
tej zimy - wzdychają górale.
23 dni trwał sezon zimowy w poprzednim roku. Tylko przez nieco ponad
trzy tygodnie wyciągi były czynne i górale mogli zarabiać na zimowej
turystyce.
POLSKA Dziennik Zachodni
Górale liczą straty
Data: 25 stycznia 2008
Zaciągnięte kredyty i inwestycje mające przyciągnąć turystów, a w efekcie nawet kilkutysięczne straty, jakie ponoszą górale z Podbeskidzia - to wynik kiepskiej zimy oraz braku turystów.
Właściciele wyciągów, hotelarze i górale prowadzący pensjonaty przygotowali się solidnie do zimowego sezonu, a teraz wydane pieniądze porównują ze skromnymi wpływami z prowadzonych usług.
Krzysztof Zoń, który ma w Rajczy wyciąg talerzykowy, podpisał za kilkaset złotych nawet umowę z ZAiKS-em, by muzyka z głośników umilała narciarzom pobyt na stoku.
- Umowę trzeba podpisać na minimum pięć miesięcy. Liczyłem na dobrą zimę. Tymczasem do tej pory klapa. Wyciąg uruchomiłem w tym sezonie tylko testowo - żali się Zoń. Do bufetu kupił też ogromny plazmowy telewizor, by goście mogli oglądać na przykład Puchar Świata w skokach narciarskich.
Nie inaczej w pierwszym tygodniu ferii mówili właściciele innych hoteli i pensjonatów.
- Gości nie ma, a podatki trzeba płacić. Ciężko będzie wyjść na prostą - przyznaje Marian Węglarz, szef ośrodka Szkoleniowo-Narciarskiego Jawornik w Zwardoniu.
- Kiepsko się pracuje, gdy jest taka pogoda. Wypożyczalnie nie działają nawet na pół gwizdka - dodaje Krzysztof Kuśnierz z sieci wypożyczalni sprzętu Silveretta w Beskidach.
Radosław Suchanek z Węgierskiej Górki, właściciel małego wyciągu Pod Baranią, kupił ratrak. O ile w ubiegłym sezonie jego wyciąg był czynny dwa dni, o tyle teraz ani razu.
- Nic mi się jeszcze nie zwróciło, a koszty rosną - mówi zrezygnowany.
Dwa lata temu w sezonie zimowym w Beskidach wyciągi były czynne przez 103 dni. Trzy lata temu można było szusować za to aż przez 113 dni. Tymczasem rok temu biały puch utrzymał się na stokach ledwie 23 dni. I właśnie przez tak krótki okres górale mogli zarabiać na turystyce. Dlatego mając w pamięci poprzedni sezon zimowy wielu właścicieli pensjonatów ostrożnie podchodziło do tegorocznego inwestowania w swoją działalność. Niektórzy kredytów, zaciągniętych dwa lub trzy lata temu, jeszcze nie zdążyli spłacić nawet w połowie.
MIEJSCOWOŚCI