Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Artykuły » Powitanie TransCarpatii w Ustroniu

Powitanie TransCarpatii w Ustroniu
TransCarpatia 2008 Fot.: Kazek

No ale trzeba ruszać. Postanawiamy trawersując zielonym szlakiem wrócić do Ustronia przez Wisłę Malinkę i sprawdzić czy aby kebab, u Adasia restauratora smakuje jak zawsze. No i doigraliśmy się, zniszczony szlak i ostre zjazdy doprowadziły do paru crash-testów. Na jednym fragmencie zniosło mnie na kikut drzewa, a po odbiciu szukałem wsparcia w pokaźnym korzeniu. Niestety nie był zbyt stabilny i pofrunąłem malowniczo zdzierając sobie skórę na łokciu i kolanie - posoka poszła. Zresztą Bogusia też zaskowyczała razu jednego i jak się przyznała - łezka poszła.
U gościnnego Adasia K. doprowadziliśmy się do jako takiego stanu i podjechaliśmy do centrum pałaszować. Mięso do kebabu się skończyło i oberżysta zaproponował przepyszny karczek z kapustką i skwarkami.....mniammm oraz policzył po taniości :-O

Tymczasem zawodnicy kończący Transcarpatię zaszyli się w hotelu lub regenerowali po trudach maratonu etapowego. Organizator zaplanował dekorację zwycięzców na godzinę 19:00 ! - nie mogliśmy czekać, ponieważ w planach był jeszcze koncercik w podcieniach GCK - Danielle Di Bonaventura Band Union. Chłopina z zespołem przybył do Polski pierwszy raz z Sardynii i muszę powiedzieć, że nas oczarował grą na takiej małej harmoszce zwanej pięknie bandoneon.
Po prostu w powietrzu czuć było smażone frutti di mare, vino Rosso, wiatr w porcie i kwękanie mew..............Po koncercie rzuciliśmy się z Bogusią płytkę kupić, ale mało tego mieli i nie starczyło.

Tego dnia usnąłem jak dziecko....................

Zapraszam do galerii

Kazek

Beskidy24.pl


P.S. Bogusia stwierdziła na koniec, że opony z bieżnikiem kupuje i w najbliższą sobotę jedzie na tą samą trasę trenować, sama.............. twardziel z Malutkiej :-)

Data: 26 sierpnia 2008 Region: Beskidy

Powitanie TransCarpatii w Ustroniu


Cel jaki nakreśliłem sobie tego dnia był ambitny - odszukać i sfotografować w przepastnych Beskidach zawodników Transcarpatii !


Budzik, 5:30 - duże kłopoty ze wstawaniem, wróć ! Bardzo duże kłopoty ze wstawaniem, ale jedziemy wreszcie, a za Tychami konieczna kawka bo inaczej nie da rady. Podróżując zastanawiam się nad obsługą aparatu i zaklinam pogodę co by tego dnia lampy nie musieć używać.
Góry witają nas słonkiem i umiarkowaną temperaturą, z domu wypełza Adaś K., rychtujemy sprzęt i wbijając się w obcisłe sorty ruszamy dziarsko w stronę podjazdu na Równicę.
Kalkuluję: start z Korbielowa o 9:00, a więc przy Trzech Kopcach będą za 2,5 godziny, reszta powątpiewa lub milczy. Na zjazdach mam serce na gardle, raz przez aparat, dwa przez Bogusię tańczącą z dużym opóźnieniem na kamorach, a opony to nadal te „łysole” na Park Chorzowski !

Zdobywamy Orłową, później docieramy na taras widokowy przy tawernie na Świniorkę - bohatersko odwracamy głowy od miłego bufetu - i tak wiemy, że na Trzech Kopcach też może być miłooo... Kiedy tak zatopieni w rozmyślaniach podjeżdżamy w stronę wymienionych Trzech Kopców, nagle jak spod ziemi zaczynają się wyłaniać dwójkami zawodnicy z charakterystycznymi numerami startowymi. Jedni zjeżdżają z Trzech Kopców, inni mijają nas od strony podjazdu z Brennej - no tak, przecież to rajd na orientację !

Szybko okazuje się, że moje obliczenia były słuszne, a przed zjazdem w stronę Dobki jest punkt kontrolny. Pytam sędziego o pierwszych zawodników na punkcie - okazało się, że czołówka była tu o 11:20 - dwie godziny i dwadzieścia minut z mapnikiem w zębach z Korbielowa ! Rzucam co chwilę rowerem i wdrapując się pod górę cykam foty. Niektórzy zawodnicy mają dużego pecha - jedna z ekip jadąc jeden za drugim równocześnie przytrzaskuje dętki o ostry kamień i dziarsko wykrzykuje znajome z krasnoludzkich runów zaklęcia: K........a !!! Jak pech to pech. Słoneczko w tym czasie operuje jak się patrzy i po dotarciu do Telesforówki - jak myślicie co robimy? Właśnie taaaaak....... :-)

Co parę minut mijają nas kolejne ekipy maratończyków, którym ułatwiamy jak możemy orientację w terenie i podpowiadamy co będzie dalej. Na twarzach totalne zmęczenie, wzrok rozbiegany i co jakiś czas chaotyczne pytania o kolor szlaku. Widoki umila pastelowa architektura wychodka.


Galeria



Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009